Nowe oblicze świątecznego żurku

Nowe oblicze świątecznego żurku

Żurek ma tradycyjny, charakterystyczny smak i często pojawia się na wielkanocnym stole, chociaż przez wiele osób jadany jest nie tylko od święta. Jednym z kulinarnych trendów nadchodzącego sezonu będzie poszukiwanie nowych smaków, ale też urozmaicanie tych dobrze znanych. Dlatego nic nie stoi na przeszkodzie, aby poeksperymentować trochę ze składem tej tradycyjnej zupy i zaserwować ją z okazji Wielkiej Nocy w formie odmienionej. Tak, aby polubili ją i wielbiciele tradycyjnych smaków, i kulinarni innowatorzy…

Dla każdego coś dobrego

Powtarzalność smaku określonych dań jest dla wielu smakoszy czymś niezwykle istotnym. Źródła kulinarnych przyjemności dopatrują się oni przede wszystkim w tradycji, a więc nie modyfikowaniu składników ulubionych potraw. Z kolei dla młodszych amatorów kuchni, żyjących w czasach łatwej dostępności wszelkich produktów i możliwości podróżowania po całym świecie, o satysfakcjonującym posiłku często decyduje eksperyment, polegający na naginaniu utrwalonych zasad. Nasz przepis na żurek scala oba te podejścia – proponujemy zupę, która łączy pokolenia!

Pod znakiem wędzonki

Tradycyjny żurek gotuje się z zakwasu mącznego na wędzonce lub białej kiełbasie. My proponujemy wykorzystać do tego pół na pół kiełbasę wędzoną i polędwicę wędzoną marki Dobrowolscy. Dzięki takiemu wyborowi mięsa smak staje się bardziej charakterystyczny i urozmaicony, a aromat wędzenia jest wyczuwalny już z daleka. Dla podkreślenia smaku żuru proponujemy też dodać więcej śmietany, uważając jednak, aby nie przesadzić. Zabielanie intensyfikuje bowiem doznania smakowe, a dodatkowo stanowi popularny trend w przepisach wielu znanych kucharzy i kulinarnych influencerów. Ostatnim novum w naszej wersji są smażone chrusty z wędzonego boczku, stanowiące niecodzienny, ale ciekawy dodatek, wprowadzający do żurku niespotykaną w nim zwykle strukturę. A zatem przed wami przepis na trochę odmieniony żurek, który jednak na pewno przypadnie do gustu waszym podniebieniom…

Przepis świąteczny na żurek z Wędzonkami Dobrowolscy

Składniki:

– ok. ½ kg Polędwicy z Wadowic Dobrowolscy Tradycyjnie Wędzone

– ½ kg Kiełbasy wiejskiej z Wadowic Dobrowolscy Tradycyjnie Wędzone

– ok. ½ kg Boczku extra wędzonego surowego Dobrowolscy

– żur w butelce, tzw. zakwas (w ilości zgodnej z opisem na etykiecie),

– ziemniaki 1 kg,

– ½ kg pieczarek,

– jajka ugotowane na twardo (do każdego podanego talerza 1 jajko przecięte na pół), 

– dwie średnie cebule, 

– dwie marchewki,

– dwa ząbki czosnku,

– ok. 3 litry bulionu,

– 100 ml śmietany 18%,

– 50 g masła,

– oliwa lub dowolny nadający się do smażenia olej,

– sól, pieprz, majeranek, 4 suszone liście laurowe, gałązka kopru,

– kiełki zielonego groszku i kilka gałązek kopru ogrodowego do dekoracji.

Sposób przygotowania:

Polędwicę i pieczarki kroimy w wąskie paski, a kiełbasę w półksiężyce. Delikatnie podsmażamy wędliny. Wrzucamy je razem z pieczarkami do 5-litrowego garnka na rozgrzaną oliwę. Cebulę kroimy w talarki i podsmażamy na maśle, aż się zarumieni i też wsypujemy do garnka. 

Wszystko razem delikatnie podsmażamy, zalewamy niewielką ilością bulionu i dusimy przez 30 minut. Dolewamy zakwas z butelki, a potem bulion, aby wypełnić garnek. Zostawiamy na wolnym ogniu w międzyczasie dorzucając marchew pokrojoną w talarki i mieszając porządnie łyżką do samego dna, aż żur zacznie się gotować. Podczas gotowania ściągamy pianę powstającą z zakwasu. Dodajemy liście laurowe, wyciśnięte ząbki czosnku i majeranek. Gotujemy, aż zmięknie marchew jednak nie za bardzo – powinna być lekko twarda. Pod koniec gotowania dolewamy śmietanę, a następnie wyłączamy kuchenkę. Żurek solimy i pieprzymy do smaku. Kroimy boczek na cienkie plastry i smażymy na oleju do momentu, aż powstaną chrupiące chipsy boczkowe. Obieramy ziemniaki, gotujemy do miękkości i odcedzamy. Kroimy w kostkę lub tłuczemy z dodatkiem smażonego boczku.

Żurek podajemy z ziemniakami, ugotowanym na twardo jajkiem, boczkowym chipsem i ozdabiamy kiełkami zielonego groszku oraz gałązką kopru ogrodowego.

Medycyna w Polsce

Problemy z brakami kadrowymi wśród specjalistów i personelu pomocniczego przekładają się na niską dostępność usług medycznych. Jest to jeden z najgorzej ocenianych aspektów funkcjonowania służby zdrowia. Według badań CBOS aż 82% Polaków uważa, że ciężko jest umówić się na wizytę u specjalisty, a 71% negatywnie ocenia dostępność personelu w szpitalach.

Problem ten pogłębia biurokratyzacja placówek medycznych. Według raportu NIK lekarze poświęcają 33% swojego czasu na wypełnianie dokumentacji medycznej i inne czynności administracyjne podczas wizyty stacjonarnej i aż 43% podczas teleporady.

Pierwszym krokiem w zwiększaniu dostępności personelu medycznego powinno być zatem efektywne wykorzystanie czasu już zatrudnionych specjalistów. Można to zrobić np. przez:

  • stosowanie podejścia digital first wobec pacjentów, zgodnie z którym pierwszy wywiad medyczny przeprowadza się zdalnie, by ocenić konieczność skierowania na wizytę osobistą,
  • integracje systemów informatycznych (np. z narzędziami do obsługi diagnostyki laboratoryjnej i obrazowej), 
  • automatyzację przepływu informacji pomiędzy poszczególnymi placówkami, co usprawni podejmowanie decyzji o leczeniu,
  • cyfryzację procesów administracyjnych (prowadzenie rejestrów elektronicznej dokumentacji medycznej),
  • wdrożenie systemów do automatyzacji rejestracji wizyt, które m.in. przypominają pacjentom o terminie konsultacji i zmniejszają liczbę „okienek” w grafikach lekarzy.

Każda automatyzacja, która pozwala odciążyć personel medyczny od żmudnych i powtarzalnych zadań, przekłada się na większą dostępność usług, wyższy poziom satysfakcji pacjentów i lepsze doświadczenia samych medyków. Ten ostatni aspekt jest szczególnie istotny w kontekście zmniejszania braków kadrowych i zachęcania wykwalifikowanych specjalistów do pracy w polskich firmach. 

Obecny poziom finansowania i wprowadzone regulacje w obszarze technologii nielekowych w znacznym stopniu utrudniają wprowadzanie innowacyjnych rozwiązań medycznych. Ponadto nieaktualizowane od wielu lat limity finansowania zmuszają pacjentów do ogromnych dopłat z własnej kieszeni do dostępnych na rynku wyrobów.

Ogólna wartość rynku wyrobów medycznych liczona przychodami firm to 17,5 mld złotych. W 2020 roku ogólna wartość produkcji krajowej branży wyrobów medycznych wyniosła blisko 11 mld złotych. To imponujący wynik, na który złożyła się praca 5266 podmiotów – wytwórców, importerów oraz dystrybutorów wyrobów medycznych oraz blisko 30 tys. pracowników zatrudnionych w tych firmach.

Pomimo rosnącego wpływu na polską gospodarkę, firmy działające w obszarze wyrobów medycznych borykają się ze znaczącymi przeszkodami systemowymi, które w dużej mierze odbijają się na polskich pacjentach. Jednym z palących problemów jest kategoryzacja oraz poziom finansowania wyrobów wydawanych na zlecenie. W Polsce przeznacza się na nie jedynie 1% ogólnego budżetu NFZ. Dla porównania nakłady per capita w krajach Grupy Wyszehradzkiej są średnio 3 razy większe. Odbija się to na kieszeni pacjentów, którzy do wyrobów dopłacać muszą aż 39% ich ogólnej wartości, czyli o kilkanaście punktów procentowych więcej, niż w Czechach czy na Słowacji.

Kategorie, które wymagają jak najszybszej rewizji to między innymi wózki inwalidzkie, peruki, protezy piersi, produkty stomijne czy aparaty słuchowe. Tylko w przypadku tych ostatnich, w ubiegłym roku polscy pacjenci musieli dopłacić ponad pół miliarda złotych. Limity finansowania stosowane w wymienionych grupach sprawiają, że pacjenci zmuszeni są do korzystania z bardzo podstawowych produktów lub, jak w przypadku stomii, mają dostęp do takiej liczby wyrobów, która nie spełnia ich miesięcznego zapotrzebowania. Godzi to w ich zdrowie i godność, pogarsza komfort leczenia czy rehabilitacji oraz znacząco przedłuża hospitalizację.

Rynek medyczny w Polsce jest wciąż nieskonsolidowany. Zazwyczaj silne oraz uznane centra medyczne posiadają tylko jedną lokalizację, nie korzystając tym samym z efektu skali działalności operacyjnej. Powoduje to także często u pacjentów konieczność dalekich podróży, jeśli chcą otrzymać najlepsze usługi. Co ciekawe, wyjątkiem od tej reguły jest choćby kardiologia, która na przestrzeni ostatnich lat została skonsolidowana przez jednego lokalnego gracza przy wsparciu funduszu private equity. Pokazuje to, że rynek medyczny w Polsce jest już gotowy na dalszą konsolidację w innych obszarach, takich jak na przykład ortopedia, okulistyka czy chirurgia.

W ostatnich latach coraz popularniejsza staje się zatem specjalizacja mniejszych jednostek w podstawowych usługach oraz “podłączenie się” pod większe jednostki, które w razie potrzeby świadczą pełen zakres specjalistycznych usług. Im mocniej ten trend się rozwija, tym więcej zyskują na tym większe jednostki – czyli te, które mogą skupić się na dalszych inwestycjach w infrastrukturę i sprzęt. Stwarza to potencjał do współpracy z prywatnymi inwestorami, choćby w roli dostawców sprzętu czy partnerów w zarządzaniu całymi oddziałami.

Opublikuj komentarz